niedziela, 29 maja 2016

Prolog

Słońce opromieniło swym złotym blaskiem całą sawannę. W gęstych, wysokich trawach pasły się stada zebr i antylop gnu. Ogromne drzewa uginały lekko swoje gałęzie pod wpływem ciepłego, aczkolwiek mocnego wiatru. Pod jednym z największych drzew stała niewielka jaskinia, z której wydobywał się cichy pisk. Właśnie dziś, tego pogodnego i pięknego dnia na świat przyszły dwa lwiątka.

- Są śliczne, nieprawdaż? - zapytała szczęśliwa Majira, na której pysku widać było zmęczenie.

- Oczywiście. - odparł radośnie Ardhi - Mam iść po szamana?

- Nie! To znaczy... Chciałabym odpocząć. - powiedziała próbując ukryć zdenerwowanie.

Lew przytaknął i przysiadł obok partnerki spoglądając na swoje młode.

~*~

Z mroku wyłoniła się zakapturzona postać. Wolnym, dumnym krokiem podążała w stronę wielkiej, kryształowej kuli, na której ukazany był obraz przedstawiający dwójkę lwiątek. Jej oczy z nienawiścią przyglądały się temu widokowi, a na pysku widniał szyderczy uśmiech.

- To już czas... - syknęła i odchodząc zniknęła w ciemnościach komnaty.