- Są śliczne, nieprawdaż? - zapytała szczęśliwa Majira, na której pysku widać było zmęczenie.
- Oczywiście. - odparł radośnie Ardhi - Mam iść po szamana?
- Nie! To znaczy... Chciałabym odpocząć. - powiedziała próbując ukryć zdenerwowanie.
Lew przytaknął i przysiadł obok partnerki spoglądając na swoje młode.
~*~
Z mroku wyłoniła się zakapturzona postać. Wolnym, dumnym krokiem podążała w stronę wielkiej, kryształowej kuli, na której ukazany był obraz przedstawiający dwójkę lwiątek. Jej oczy z nienawiścią przyglądały się temu widokowi, a na pysku widniał szyderczy uśmiech.
- To już czas... - syknęła i odchodząc zniknęła w ciemnościach komnaty.